10 listopada szkoły i niektore miejsca pracy miały wolne,autobusy tez nie kursowały.A ja niestety musiałam iść do pracy,nie miałam wyjścia.Autobusu o 6.20 nie było,więc poszłam na pkp a pociąg się o ponad godzinę spóźnił.W pracy było nudno,mało dzieci czułam się też zdezoriętowana,z tej racji,że zmarzlam.Wróciłam do domu i zjadłam obiad,zajęłam się troche domem.Na drugi dzień miałam iść na urodziny do kuzynki,ale nie bardzo się na siłach czułam,na dodatke strasznie mnie głowa bolała,że cały czas leżałam przed tv;/W środe poszłam do pracy,też się źle czułam,było mi jeszcze zimno brr.Gdy przysłza praktykantka to sobie z nią troche pogadałam i pośmiałam.Po wydaniu obiadu zmierzyłam sobie goraczkę i miałam az 38 stopni.Przez ostatnie dwa dni miałam wolne i kurowałam się w domu.Przy okazji posprzątałam sobie w swoim pokoju,posegregowałam odpady,które się nadawały do wyrzucenia.
Natomiast 23 listopada bylam na imieninach mojej drugiej sis,dałam jej drobny prezencik.Najpierw obiad a potem deser.Wieczorkeim siostra z mężem pojechała na koncert opery do mdk,a mnie i mamuske zostawiła w domu z małym,który bez przerwyn płakał i nie dawał się uspokoić,więc za pół godziny wrócili.
Na drugi dzień skarbuś był w firmie w sprawie pracy,ale nie mieli ofert;/więc zrobiło mu się przykro i zdecydował się,że pojdzie na kurs.Z rodzicami tez miałam małe spięcie,bo mój ojcic myślał,że ja go bronię,a ja prawde mówilam
mam nadzieje,że wszystko będzie dobrze
sobota, 6 grudnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz